Mimo że po kryzysie z 2008 roku sprzedaż mieszkań na rynku pierwotnym wyraźnie wyhamowała, polscy deweloperzy wciąż mogą mieć powody do radości. W całej Europie to właśnie Polacy przodują w rankingach sprzedaży nowo budowanych mieszkań. Jak kształtował się rynek nowych nieruchomości w ostatnim roku i do czego prowadzić może ten trend?
Deweloperzy zacierają ręce
Inwestorzy na rynku nieruchomości mają niemałe powody do radości. Niezależnie od tego, czy w grę wchodzi deweloper mieszkań we Wrocławiu, Warszawie czy też Gdańsku – wszędzie tam, gdzie powstają nowe lokale mieszkaniowe, znajduje się również rzesza zainteresowanych nimi nabywców. Ostatni rok był dla polskiego rynku rekordowy: Polska znalazła się na podium rankingu europejskich państw, w których kupuje się najwięcej nowych mieszkań.
Mieszkanie – najlepsza inwestycja?
Lokale mieszkalne w naszym kraju nadal pozostają bardzo popularną metodą lokowania swoich oszczędności. Według większości kupujących inwestycja w mieszkanie, najczęściej przeznaczone na wynajem, w przypadku dużego miasta prawie zawsze gwarantuje co najmniej kilkuprocentowy zwrot początkowego wkładu. Mogłoby się wydawać, że w przypadku istnej gorączki nie każdy znajdzie coś dla siebie z wciąż bogatej oferty deweloperów. Wrocław jest tu najlepszym przykładem: nabywców znajdują nawet najmniej popularne mieszkania na obrzeżach miasta.
Europejscy rekordziści
Według danych opublikowanych przez Europejski Urząd Statystyczny w ubiegłym roku nad Wisłą udział nowych mieszkań w całym bilansie transakcji na rynku nieruchomości wynosił ponad 44%. Odsetek ten większy był jedynie na Malcie (74%) i na Cyprze (57%), co przy niewielkim rozmiarze tamtejszych rynków pozwala stawiać Polskę na czele państw europejskich. Do powyższych statystyk dochodzą również wciąż niesłabnące wyniki w dziedzinie inwestycji dopiero rozpoczynanych.
Nieustanny wzrost
W ostatnim roku deweloperzy rozpoczęli realizację inwestycji mających przynieść aż 117 tysięcy nowych lokali. W przypadku wydawanych pozwoleń na budowę przez ostatni rok (maj 2017 – maj 2018) byliśmy natomiast świadkami przeszło jedenastoprocentowego wzrostu. Zestawienie Głównego Urzędu Statystycznego podaje liczbę rekordową liczbę 140 tysięcy wydanych zezwoleń na budowę, co nie może jednak dziwić – zwłaszcza wtedy, gdy zwrócimy uwagę na tempo, w jakim rośnie polski rynek nieruchomości.
Polska: wielki plac budowy
W kilku ostatnich latach możemy bowiem mówić o prawdziwym boomie inwestycyjnym, bowiem odsetek wartości transakcji nowymi mieszkaniami na przestrzeni sześciu lat podskoczył o prawie 10 punktów procentowych. W roku 2012 firmy deweloperskie osiągnęły bowiem sprzedaż na poziomie 35% całości rynku mieszkaniowego. W ubiegłym roku, mimo stale zwyżkujących cen ofertowych, mieszkania na rynku pierwotnym nadal rozchodziły się dosłownie na pniu, dzięki czemu Polska pozostaje jednym z najbardziej ruchliwych placów budowy na Starym Kontynencie.
200% europejskiej normy
Fakty pokazują bowiem, że w dziedzinie inwestycji mieszkaniowych przegoniliśmy zarówno europejskich gigantów, takich jak Francja czy Niemcy, ale również kraje mniejsze od siebie: Estonię (33%), Austrię (16%) oraz Czechy (jedynie 4% udziału nowych mieszkań w bilansie sprzedanych nieruchomości). Dla porównania europejska średnia dla całkowitego udziału nowych lokali w rynku mieszkaniowym sytuowała się na poziomie dwukrotnie mniejszym, osiągając „jedynie” 24%.
Dlaczego rynek może wyhamować?
W tym roku sytuacja może się jednak pogorszyć, i to znacznie. Powodów jest kilka. Wśród głównych przeszkód na współczesnym rynku mieszkaniowych eksperci wymieniają przede wszystkim błyskawicznie malejącą podaż nowych, atrakcyjnych gruntów, które można przeznaczyć na potrzeby „mieszkaniówki”. Mnogość realizowanych inwestycji generuje również rosnące problemy administracyjne, które powodują duże przestoje natury administracyjnej.
Większe koszty, mniej rąk do pracy
Deweloperom może również pokrzyżować szyki wzrost kosztów realizacji inwestycji, powodowany zarówno zwiększającymi się cenami materiałów budowlanych, jak również obsługi inżyniersko-wykonawczej. Już od kilku lat cała branża narzeka bowiem na odpływ pracowników, którzy – w największej ilości przypadków – uciekają na Zachód, kuszeni lepszymi zarobkami i warunkami pracy. W niewielkim tylko stopniu tę sytuację można naprawić napływem taniej siły roboczej, pochodzącej głównie z Ukrainy.
Kto to kupi?
Nie da się zatem ukryć, że rok 2017 był wyśmienity zarówno dla deweloperów, jak również inwestorów. W tym roku jednak rynek nieruchomości może potknąć się o własne nogi, nie tylko ze względu na zakończenie w dużym stopniu napędzającego sprzedaż rządowego programu Mieszkanie dla Młodych. Nowych mieszkań zapewne nie zabraknie, ale w związku z nieuchronnym i dającym się zaobserwować w pierwszych dwóch kwartałach tego roku wzrostem cen ofertowych nowo budowanych lokali powstaje pytanie: czy jeszcze znajdą się na nie nabywcy?